Wykupiliśmy sobie na dziś wycieczkę połączoną ze snorkelingiem w zatoczkach dookoła wyspy. W jej ramach odwiedziliśmy cztery zatoki oraz prywatną wyspę Nang Yuang. Pływanie z maską i rurką w takiej wodzie – rewelacja! Piękne rafy i te żywe i te martwe, w Zatoce Rekiniej rekinów nie spotkaliśmy, a w kolejnej nie było obiecanej rybki Nemo, ale były inne, możne nawet ciekawsze. Woda oczywiście przejrzysta i ciepła, na dnie mnóstwo kamieni i zjawiskowych jaskiń, ale także sporo turystów. Na szczęście miejsca wystarczy dla wszystkich ;)
Na wyspie Nang Yuang można wdrapać się na punkt widokowy, gdzie widać plaże łączące trzy wysepki. Uwaga na dno w wodzie!!! Mnóstwo muszelek i ostrych kamieni, można się skaleczyć (tak jak ja).
W cenie wycieczki był lunch i poczęstunek. Całość trwała od 10.30 do ok 17.00. Naprawdę warto!!!
O 21.00 mieliśmy nocny prom do Surattani. Paweł zaopatrzył mnie w tajski aviomarin;). Nie ma problemu ze zdobyciem takowego w każdej aptece. Działa świetnie, mnie uśpił do nieprzytomności, po podwójnej dawce. Na promie miejsca… leżące, jedno obok drugiego. Sporo ludzi, głownie turystów. Strasznie bujało, ale śpiącej "mi", było wszytko jedno :)) Paweł nie mógł zasnąć dopóki przy przechyłach
(pod kątem ok 45 stopni) widział wodę w oknach naprzeciwko, w których to wcześniej widział tylko niebo... Po paru godzinach się uspokoiło i obudziliśmy się zaraz przed Suratttani.