2011
21
wrz
Zapamiętujemy smaki Tajlandii...
Tajlandia, Bangkok
Przejechano 10073 km
W Bangkoku byliśmy ok 6.00 Autobus osaczyli taksówkarze i tuk-tukowcy. Wręcz wpychali się do środka, nie dając wyjść. Mieliśmy 5 min drogi, bo wyszukaliśmy sobie celowo hotelik w pobliżu Khao San.
Jak na 39zł, to pokój całkiem niczego sobie. Może trochę twarde łóżko i prysznic za blisko muszli klozetowej, ale nie narzekam ;) I tak nie ma dziś czasu na spanie.
W planach dziś : zakupy!!!!!, ale także wrócić na Rambuttri na wspaniałe żółte curry, iść jeszcze raz na pilling do rybek oraz tajski masażyk.
Plany zrealizowane. Oprócz tego podjechaliśmy do Chinatown, zobaczyć sławną bramę i trochę się poszwendać, a potem do MBK Center, gdzie obkupiliśmy się w parę pamiątek. Galeria liczy 7 pięter i 2000 sklepów, a w środku niezły bajzel. Paweł zwrócił uwagę, że u nas przepisy przeciwpożarowe, nie pozwoliły by na tak ciasne ustawienie stoisk.
Wieczorkiem poszliśmy na naszego ostatniego Changa do chłopaczków z ruchomym barem na Rambuttri, prawdziwie pokochaliśmy tę miejscówkę. Potem spacerek po hałaśliwym Khao San i ostatnie tajskie smakołyki, byliśmy już pełni, ale tak bardzo chciało się zapamiętać te smaki.
Na lotnisko podjechaliśmy taksówką. Jakie to fajne, że nie trzeba się martwić ich szukaniem, zamawianiem itd. Wychodzisz z hotelu, a oni sami Cię zauważają. Na miejscu mieliśmy jeszcze 3 godziny do odlotu, bo trudno było przewidzieć ile czasu zajmie dojazd (nam zajął ok. 30 min z centrum). W każdym razie, jest ono tak wielkie, że wystarczy się przejść, a czas zleci. Terminal odlotów mieście w sobie całą czołówkę światowych butików typu Chanel, Dior, Armani itp. także można się obkupić ;) Wylot był o 5.00.
Jak na 39zł, to pokój całkiem niczego sobie. Może trochę twarde łóżko i prysznic za blisko muszli klozetowej, ale nie narzekam ;) I tak nie ma dziś czasu na spanie.
W planach dziś : zakupy!!!!!, ale także wrócić na Rambuttri na wspaniałe żółte curry, iść jeszcze raz na pilling do rybek oraz tajski masażyk.
Plany zrealizowane. Oprócz tego podjechaliśmy do Chinatown, zobaczyć sławną bramę i trochę się poszwendać, a potem do MBK Center, gdzie obkupiliśmy się w parę pamiątek. Galeria liczy 7 pięter i 2000 sklepów, a w środku niezły bajzel. Paweł zwrócił uwagę, że u nas przepisy przeciwpożarowe, nie pozwoliły by na tak ciasne ustawienie stoisk.
Wieczorkiem poszliśmy na naszego ostatniego Changa do chłopaczków z ruchomym barem na Rambuttri, prawdziwie pokochaliśmy tę miejscówkę. Potem spacerek po hałaśliwym Khao San i ostatnie tajskie smakołyki, byliśmy już pełni, ale tak bardzo chciało się zapamiętać te smaki.
Na lotnisko podjechaliśmy taksówką. Jakie to fajne, że nie trzeba się martwić ich szukaniem, zamawianiem itd. Wychodzisz z hotelu, a oni sami Cię zauważają. Na miejscu mieliśmy jeszcze 3 godziny do odlotu, bo trudno było przewidzieć ile czasu zajmie dojazd (nam zajął ok. 30 min z centrum). W każdym razie, jest ono tak wielkie, że wystarczy się przejść, a czas zleci. Terminal odlotów mieście w sobie całą czołówkę światowych butików typu Chanel, Dior, Armani itp. także można się obkupić ;) Wylot był o 5.00.
Zdjęcia (24)
Komentarze (0)
Zasoby: 
21.252 
21.749 
1.082.818 
3.423 
