Wyjazd busem o 9.00. Z zatoki Phang Nga Long-Tail-Boat zabrała nas na miejsce, czyli na Ko Khao Phing Kan, czyli „wyspę ze skałą, która się sama o siebie opiera”. Jest ona często odwiedzaną przez turystów (oprócz nas było ich pewnie setki) skalną rozpadliną, która była miejscem akcji jednego z filmów z Jamesem Bondem („Człowiek ze złotym pistoletem”). Wyspa totalnie opanowana przez muzułmanów ;) Wszędzie straganiki i super wysokie ceny. Słynna skała w kształcie gwoździa, prezentuje się świetnie, ale trudno nawet o fotkę, bo co chwilę ktoś wchodzi w kadr.
Potem pływaliśmy sobie jaskiniami oraz innymi urokliwymi zakamarkami, a następnie udaliśmy się na lunch i shopping do samowystarczalnej muzułmańskiej wioski Ko Paniy ( lub Koh Panyee). Jest ona zbudowana na wystających nad wodę namorzynowych palach. Posiadają tam własny meczet, szkołę i boisko. Gdy patrzy się na to z boku, trudno pojąć, gdzie oni to wszytko mieszczą. Poszczególne domostwa łączy labirynt przejść. Powiedziałabym „handlowy labirynt” ;) Większość przybywających turystów korzysta z istniejących w wiosce barów. Istnieje też możliwość zatrzymania się we wiosce na noc.
Stamtąd popłynęliśmy do małpiej świątyni ( Wat Suwankuha), gdzie podziwialiśmy śmiałość i spryt tych zwierzaków, a na zakończenie nad Manona Waterfall. Może wielki wodospad to nie był, ale miał trzy poziomy ( do trzeciego nie doszliśmy) i przynajmniej można było popływać w orzeźwiającej i słodkiej wodzie, co było dla mnie w tym momencie najważniejsze.
Tego dnia, wieczorem, już po powrocie, jedliśmy z ulicy przepyszne sattaye… dwa razy !!!:)
A Paweł otrzymał od pewnego sympatycznego Hindusa przydomek „ No-thank-you-Man” :)
Chodzi o to, że Hindusi w Tajlandii, prowadzą na całkiem szeroką skalę „biznes garniturowy”. Tzn szyją je na miarę i to w całkiem przystępnej cenie, w krótkim czasie. Nie da się przejść ulicy bez bycia zatrzymanym przez chociaż jednego z nich… „Hello man/my friend, how are you? Do you want a suit?” itd. W końcu Paweł miał już dosyć i jeszcze zanim otwierali usta, mówił „No, thank you” ;)